Znamy się tylko z widzenia. A jednak nie tylko!

W ostatni weekend (tj. 14-16 października pamiętnego 2011 roku) około 30 osób z naszej diecezji miało okazję poznać się nieco bliżej. Wszystko oczywiście w cudownym uzdrowiskowym miejscu jakim jest mieniąca się o tej porze roku, różnymi kolorami, Szczawnica. Już w piątek wieczorem dowiedzieliśmy się o sobie kilku rzeczy.

Po pierwsze : mamy jeden cel- słuchać wykładów z pożytkiem dla naszych szarych komórek.

Po drugie: wszyscy jesteśmy z KSMu.

Po trzecie: będziemy musieli wytrzymać z prowadzącymi: Angeliką Biernat, Natalią Banią, Katarzyną Sowa, Kamilą Mazurek, Marcinem Świądro i zasiadającym po środku steru ks. Pawłem Górskim. Po czwarte: wiedzieliśmy, że nie ma odwrotu.
W sobotę rano okazało się, że nie jest tak najgorzej. Wychylamy głowy zza drzwi… Nikt nie krzyczy, nie bije, nie wymaga cudów. Wręcz przeciwnie, wszyscy cieszą się z możliwości poznania siebie nawzajem. Czym to jest spowodowane? Ano, nietuzinkową atmosferą jaka panowała podczas całego naszego spotkania. Również pogodą ducha jaką niesie w sobie przez (czasem ciężkie) życie ortodoksyjny KSMowicz. Oprócz cennej wiedzy, którą zdobyliśmy, niewątpliwie miłym jest fakt, że wyjechaliśmy wzbogaceni o nowe znajomości, być może nawet przyjaźnie. Wiele energii jaką dawaliśmy sobie nawzajem, pozostało w nas nawet na czas wyjazdu. Mamy nadzieję, że dzięki niej będziemy działać w swoich parafiach ze zdwojoną siłą! Znaleźliśmy również chwilę na wspólną zabawę i naukę śpiewu. Dnia 15 października około godziny 14:04 udaliśmy się na wspólny spacer, po niestety deszczowej Szczawnicy. Jak się można domyślić, pomimo radości ze wspólnego przebywania, nie trwał on długo. Cały chłód jaki nas wtedy spotkał, zrekompensowaliśmy sobie schadzką przy ciepłej herbacie i ciastkach ze słonecznikiem. Wieczorem , zgodnie z naszym KSMowskim zwyczajem, zorganizowaliśmy dla uczestników pogodny wieczorek. Salwy śmiechu i ogrom łez szczęścia spowodował, że nie pamiętaliśmy o upływie bezwzględnego czasu. Tego dnia, starsi o kilka dobrych rad starszych kolegów, wytrwalsi o kilka wykładów udaliśmy się na wspólną wieczorną modlitwę. W niedzielę po śniadaniu spotkaliśmy się jeszcze na ostatnich wykładach. Nutka smutku ogarniała nasze źrenice. Musieliśmy się rozstać. Osobiście żałuję, że takie szkolenia nie trwają dłużej. Pozostaną mi jednak niezatapialne wspomnienia samych cudownych chwil i osobowości oraz świadomość, że na tym świecie żyją ludzie którzy wierzą w podobne co ja ideały…

Kamila Mazurek

KSM DT